Znana polska reżyserka Agnieszka Holland swoim ostatnim filmem pod tytułem „Zielona Granica” wywołała masę kontrowersji i uderzyła bezpośrednio w Prawo i Sprawiedliwość, które jeszcze wówczas rządziło naszym krajem.
„Zielona granica” została zainspirowany kryzysem migracyjnym na polsko-białoruskiej granicy i przedstawiono w nim wiele scen, które głównie przez środowiska związane z PiS-em uznano za niewiarygodne i propagandowe. W dodatku film miał swoją premierę tuż przed wyborami do Sejmu i Senatu, co wielu odebrało jako cios wymierzony w partię Jarosława Kaczyńskiego i spółki.
Holland zarzucano między innymi to, że w złym świetle pokazuje działania polskich mundurowych, w tym głównie straży granicznej i tym szkodzi wizerunkowi Polski. Obraz traktował głównie o najbardziej podstawowych problemach migrantów na granicy.
Były minister sprawiedliwości i były prokurator generalny Zbigniew Ziobro porównał film Holland z propagandowym kinem Trzeciej Rzeszy. Zmagający się obecnie z nowotworem polityk Suwerennej Polski otrzymał od reżyserki za to stwierdzenie pozew.
Holland: Na granicy jest inaczej, niż wtedy, kiedy rządził PiS
Agnieszka Holland była gościem w Radiu TOK FM, gdzie nawiązała do sytuacji, która obecnie panuje na granicy polsko-białoruskiej. Jej zdaniem na granicy nie ma już dzieci i kobiet, jak to było przedstawione w jej filmie.
– Byłam osobiście na granicy z Białorusią i tam naprawdę nie ma aktualnie kobiet i dzieci, są sami terroryści wysłani przez Putina. To zupełnie inna sytuacja od tej, kiedy rządził PiS i kręciłam film „Zielona granica” – stwierdziła Holland na antenie wspomnianego radia.
Te słowa na pewno nie przypadną do gustu wyborcom PiS-u. Partia ta bowiem od dawna jest celem pejoratywnych wypowiedzi Holland.