Wciąż nie milkną echa afery premiowej, która wybuchła tuż po mistrzostwach świata zorganizowanych w Katarze. Głównym winowajcą wybuchu tej afery był ówczesny premier Polski Mateusz Morawiecki, którego ponownie zapytano o ten temat.
Polska na mundialu w 2022 roku zaprezentowała się z przyzwoitej strony pod względem wyniku. Podopieczni Czesława Michniewicza wyszli z grupy i odpadli z turnieju po porażce 1:3 z Francją w 1/8 finału. Wokół kadry narosło wiele nieporozumień. Tuż po mistrzostwach wybuchła tak zwana afera premiowa, która stała się głośnym tematem w społeczeństwie.
Polscy piłkarze po ostatnim meczu w grupie z Argentyną mieli pokłócić się o podział kilkudziesięciomilionowej premii obiecanej przez premiera Mateusza Morawieckiego. To rozzłościło kibiców, którzy zanegowali u piłkarzy prawdziwą patriotyczną postawę i poczucie honoru grania z orzełkiem na piersi w tak wielkim turnieju.
Konsekwencją afery było chociażby zwolnienie selekcjonera Czesława Michniewicza, który zapewne w innych okolicznościach utrzymałby swoją posadę. Warto przypomnieć, że Michniewicz jako pierwszy szkoleniowiec od lat 80. poprowadził Polskę do 1/8 finału mistrzostw globu.
Czy Morawiecki żałuje?
Mateusz Morawiecki był dziś gościem u dziennikarza Bogdana Rymanowskiego na antenie Radia ZET. W serii szybkich pytań, na które mógł odpowiadać tylko „tak” lub „nie” odniósł się do afery premiowej.
– Premie dla piłkarzy to był mój błąd. Tak czy nie? – zapytał Rymanowski.
– Nie – odpowiedział krótko Morawiecki.
Trudno przewidywać, że taką odpowiedzią były już premier uzyska względu u zapalonych kibiców reprezentacji Polski, którzy mimo wielu miesięcy od tematu afery premiowej dalej wytykają ją piłkarzom i wydaje się, że to będzie trwało dalej, zwłaszcza przy okazji słabszych wyników, których przecież w naszej kadrze nie brakuje.
Czytaj także:
- Morawiecki: Chciałbym przejąć funkcję Jarosława Kaczyńskiego
- Ikonowicz: Wąsik i Kamiński budują legendę męczenników, ale to przestępcy
- Co dalej ze „Sprawą dla reportera?” Decyzja już ponoć zapadła