Kolejne, niemal mrożące krew w żyłach fakty na temat niespełnionych planów Zbigniewa Ziobry, właśnie ujrzały światło dzienne. Milczenie przerwała była asystentka niedawnego ministra sprawiedliwości. Jej słowa mocno wpływają na wyobraźnię i pokazują, jak złowieszcze zamiary miał szef Suwerennej Polski.
Anna Adamiak, dziś prokurator Prokuratury Regionalnej w Warszawie, blisko współpracowała ze Zbigniewem Ziobro za pierwszych rządów PiS. Pojawiała się u jego boku na większości konferencji prasowych. Doradzała mu, a nierzadko nawet odradzała zbyt radykalne kroki. Na przestrzeni lat zdążyła go bardzo dobrze poznać.
Dziś – w obliczu afery wokół Funduszu Sprawiedliwości – była asystentka Ziobry dostrzega dokładnie te same, stresowe zachowania byłego „szefa wszystkich szefów” w Ministerstwie sprawiedliwości. Jej zdaniem oczywiste jest, że dziś Zbigniew Ziobro jest po prostu przerażony.
Po czym to poznaje? Otóż niektóre jego niekontrolowane zachowania nie zmieniły się od lat. Ziobro – jak mówi prok. Adamiak – po prostu nad tym nie panuje.
– Kiedy współpracowałam z ministrem Ziobro, te cechy u niego zauważyłam. Poza jego kontrolą. Takie charakterystyczne rumieńce pojawiające się na policzkach. Purpura. Momentami piskliwy, skrzeczący głos – opowiada Anna Adamiak. W taki sposób Zbigniew Ziobro ma mimowolnie zachowywać się w sytuacjach stresowych. To można było zaobserwować podczas jego słynnego już wystąpienia w Sejmie, tuż po tym jak Zjednoczona Prawica straciła władzę. Jego fragment można zobaczyć na początku poniższego materiału wideo:
Co planował Zbigniew Ziobro?
Ze słów ludzi, którzy byli blisko ministra z Solidarnej (dziś – Suwerennej) Polski, jasno wynika jak ambitne plany miał Zbigniew Ziobro. Potwierdzają to zarówno osoby współpracujące z nim w ostatnich latach, jak i dużo wcześniej, gdy dopiero zaczynał swoją wielką polityczną karierę.
Chciał rządzić nie tylko resortem sprawiedliwości, ale w praktyce jednoosobowo podejmować decyzje w imieniu wszystkich prokuratorów na terenie kraju. Słowem: miał być „szefem wszystkich szefów”, który nigdy nie napotka sprzeciwu.
Prawdopodobnie dlatego bez skrupułów eliminował politycznych przeciwników. Takie działania mogły mieć na celu doprowadzenie do sytuacji, w której jego rządy (a właściwie rządy Zjednoczonej Prawicy) będą trwać „wiecznie”. Wówczas w istocie zarówno on, jak i jego ludzie – m.in. ci zarządzający Funduszem Sprawiedliwości – latami pozostawaliby bezkarni. A kto wie, może w obliczu przyszłych reform wymiaru sprawiedliwości udałoby im się uniknąć jakiejkolwiek odpowiedzialności za drenowanie budżetu państwa.